Hej Świruski,
Nawiązując do jednego z opisów poprzedniego Rajdu Przetrwania, Ragnarok i tym razem został odroczony – wilk Fenrir nie pożarł słońca bo miał, ehm, nieczynny przełyk po wspólnej popijawie z niestrudzonymi Rajdowiczami. Ponieważ jednak konwencja mityczna nas nie opuszcza, to spieszymy donieść, że tym razem to hellenistyczny bóg Bachus upomina się o swoje…
Ekhm, pisałem BÓG Bachus…
No, lepiej 😉
Czy ciekawi Was jak w tej sytuacji zadebiutuje nowy Zarząd? Nas też! Na tegorocznym Bachusie zostaniecie zabrani (i zabrane) w Beskid Niski. Zmierzymy się z ze szczytami rzędu 800 m n.p.m bez tlenu i w zimowych warunkach, rzecz jasna jest to więc trasa dla wybranych.
A teraz już bez zbędnych wstępów szczegóły trasy:
Dzień 1
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.470266,21.217922;49.548519,21.357239
Nie będziemy się sami oszukiwać, mając do dypozycji linka i wykres i tak nikt nie czyta opisu trasy więc zamiast tego ciekawostka: dodawanie oleju do gotującego się makaronu lub ravioli w żaden sposób nie zapobiega ich sklejaniu się. Tak jest, całe życie w kłamstwie…
Na finale spotykamy się z dwoma pozostałymi trasami w Bacówce PTTK w Bartnem, a tam…
bachanalia (rzeczownik) – pijatyki, orgie (sjp.pl). Ale prawdopodobnie uskuteczniana będzie tylko jedna z tych rzeczy. Chociaż, cytując właścicieli Gorczańskiej Chaty, “we don’t judge”.
Dzień 2
https://mapa-turystyczna.pl/route?q=49.548519,21.357239;49.582466,21.342959;49.613752,21.378083
Trasa w sam na raz na kaca i niewyspanie (o jaa, ktoś w końcu to powiedział wprost). Główną atrakcją tego dnia będzie Diabli Kamień. Potem schodzimy do Folusza i, jeżeli starczy czasu, wybierzemy się na do jakiegoś lokalu na wyśmienite jadło (a przynajmniej na pewno nam się takie wyda).
Dla równowagi wrzucamy tu fragment naszej polskiej mitologii:
Diabły wybrały więc spośród siebie najsilniejszego, który chwycił ciężki kamień i ruszył przed siebie. Męczył się strasznie, bo kamień ciężki, a droga pod górę. Sapał, dyszał, ale kamienia nie upuścił. A gdy przechodził koło Folusza spostrzegł go pewien szewc. Od razu zauważył, że szykuje się coś niedobrego. A, że znał zwyczaje diabłów i wiedział, że nie są odporne na pianie kogutów, bo dnia nie lubią tylko noc, to pobiegł jak najszybciej do kurnika. Dźgnął szydłem największego koguta jakiego znalazł, a ten zapiał wniebogłosy. Diabeł naraz stracił swą moc, kamień mu wypadł i potoczył się do foluskiego lasu. Niedługo później biskup poświęcił kościół i diabły na dobre musiały wyprowadzić się z tej okolicy. Pozostał po nim tylko ogromny kamień na którym ponoć można jeszcze odnaleźć ślady pazurów najsilniejszego z nich, który uległ mądremu szewcowi.
Do zobaczenia wkrótce!
W razie pytań piszcie śmiało (mail, albo Fejsbuk):
Piter: piotrgoldman1337@gmail.com
Adrian: adrian.kozak1993@gmail.com